Franciszek Gabryszewski (1919-2002)

Talenty

  • Społecznik

Profil

Był jednym z najskuteczniejszych amerykańskich pilotów myśliwskich. W trakcie II wojny światowej zestrzelił 28 wrogich samolotów. Tytuł asa przestworzy miał uzyskać raz jeszcze w walkach toczących się podczas wojny koreańskiej.

Biografia

Był słoneczny poranek 7 grudnia 1941 r. Eskadra japońskich samolotów niespodziewanie zaatakowała Pearl Harbor na Hawajach – jedną z głównych baz amerykańskiej floty. W filmowej superprodukcji z Benem Affleckiem w roli głównej znalazła się scena, w której kilku pilotów wsiada do maszyn, by podjąć walkę. Taka sytuacja miała miejsce w rzeczywistości, a jednym z jej uczestników był Polak – Franciszek Gabryszewski.

Podleć blisko, to nie chybisz

Urodził się w w Oil City w Pensylwanii w rodzinie polskich imigrantów. Jego ojciec pracował na kolei, a następnie prowadził mały sklep spożywczy. Franciszek miał pięcioro rodzeństwa, a w domu rozmawiało się tylko po polsku. Przyszły as myślistwa wymyślił sobie, że zrobi licencję pilota, by latać do domu wynajętym samolotem. Rozpoczął więc kurs pilotażu w szkole Homera Stockerta, gdzie zdołał „przelatać” jedynie 6 godzin. Instruktorzy po prostu bali się oddawać mu w ręce samolot z uwagi na jego całkowity brak talentu w pilotażu. Nie poddał się. Wstąpił do Szkoły Pilotów Parks Air College, przy bazie lotnictwa wojskowego Maxwell w Alabamie. W armii otrzymał pseudonim „Gabby”. Po brawurowej próbie odparcia japońskiego ataku na amerykański port został awansowany do stopnia kapitana. Następnie, na własną prośbę, skierowano go do Wielkiej Brytanii. Franciszek głęboko przeżył atak Niemiec na Polskę. Pragnął walczyć przeciw hitlerowskiemu okupantowi. Decyzja wzięcia udziału w walkach w Europie spowodowana była także rosnącą sławą polskich pilotów uczestniczących w Bitwie o Anglię. „Wydaje się, że najwięcej dzieje się nad Europą. Gabby chciał się tam znaleźć z powodu swoich polskich korzeni” – pisał historyk James Holland. Gabryszewski po raz kolejny dopiął swego – podczas II wojny światowej dwudziestokrotnie brał udział w misjach bojowych z Polakami. W międzyczasie zasłużył sobie na miano „asa amerykańskiego lotnictwa”. Słynął z brawury i niezwykłej odwagi. Kiedy spytał swoich polskich kolegów, jak najskuteczniej wycelować w samolot wroga, usłyszał: „Podleć blisko, to nie chybisz”. Tę widowiskową, niezwykle skomplikowaną i piekielnie niebezpieczną metodę „Gabby” stosował później wielokrotnie. 5 lipca 1944 r. zestrzelił 28 maszynę wroga, ustanawiając tym samym rekord w amerykańskim lotnictwie w Europie. Dzięki jego technice walki, którą przyswoił sobie od Polaków, dowodzony przez niego dywizjon uzyskał tytuł najlepszego w VIII Armii Powietrznej. Wspominając tamte chwile, Gabryszewski mówił: „Nie miałem zbyt wiele czasu do tego co robiłem w Anglii. Czyli do latania samolotem. Czułem że mam obowiązek, jak inni na wojnie. Nagle zostałem wyrwany z tego środowiska i postawiony na piedestale. Czułem się z tym niezgrabnie, nigdy nie pasowałem do tej roli [bohatera]”.

Czy nadal mam ten ogień w tyłku?

Kiedy wybuchł konflikt w Korei szybko okazało się, że doświadczeni piloci myśliwscy są tam pilnie potrzebni. Gabryszewski ruszył więc na drugą w swoim życiu wojnę. Był pełen obaw: „Przeczesywałem ciemnoniebieskie niebo w poszukiwaniu wrogich myśliwców i zastanawiałem się czy nadal mam w sobie to coś by walczyć. Miałem 32 lata, a mój wzrok mógł już nie być tak ostry jak nad Europą. Czy mój refleks osłabł? Czy nadal miałem ten ogień w tyłku, który pozwalał mi najpierw znaleźć się na ich ogonie zanim zacznę strzelać? Czas pokaże”. Podczas służby w Korei Gabryszewski zapisał na koncie 6 i pół zestrzelenia. Łącznie w swojej karierze posłał na ziemię 34 i pół samolotu, co uplasowało go na trzecim miejscu wśród amerykańskich pilotów, jeśli chodzi o liczbę zestrzeleń. Jednak, co warte podkreślenia, oprócz lotów bojowych w Korei, pilot polskiego pochodzenia angażował się także w działalność charytatywną – wykorzystując swoją popularność organizował zbiórki darów dla ofiar wojny. Do USA wrócił jako bohater. Odwiedził Biały Dom i z rąk prezydenta Stanów Zjednoczonych Harry’ego Trumana otrzymał oficjalne podziękowanie za osiągnięcia bojowe. W annałach poświęconych armii USA figuruje jako jeden z najwybitniejszych asów lotnictwa wojskowego, który zdobył niemal wszystkie odznaczenia przyznawane pilotom. Jego nazwisko umieszczone jest w Sali Chwały Sił Powietrznych USA w Dayton w stanie Ohio. Już w latach 90. lotnisko Suffolk County Airpoirt w Nowym Jorku na cześć „Gabby’ego” przemianowano na Francis F. Gabreski Airport.


Brak dostępu do ankiet

Aby wziąć udział w ankiecie musisz posiadać konto oraz musisz być zalogowany.



Skip to content