Henryk Sandomierski (1131-1166)

Talenty

  • Humanista
  • Społecznik

Profil

Był outsiderem. Nie obchodziły go dynastyczne spory, żeniaczka i spłodzenie potomstwa. Zdobył sławę rycerza Chrystusa i został męczennikiem. To jedna z najciekawszych i najbardziej tajemniczych postaci polskiego średniowiecza. Przez mistrza Wincentego Kadłubka potraktowany został nader lakonicznie – w całej kronice poświęcono mu zaledwie… dwa zdania.

Biografia

Niektórzy widzieli w nim błędnego rycerza, średniowiecznego awanturnika, poszukiwacza przygód, który w wyprawach krzyżowych upatrywał szansy na zdobycie pokaźnego majątku i wielkiej sławy. „Przejmowała go (…) troska o sprawy wyższego rzędu, a jego wielkoduszny umysł gardził rzeczami ziemskimi i niskimi” – pisał z kolei o księciu kronikarz Jan Długosz. 

Nie znosił, gdy nazywano go księciem

Był piątym synem z drugiego małżeństwa polskiego księcia Bolesława III zwanego Krzywoustym z córką hrabiego Bergu Salomeą. Młody książę miał otrzymać we władanie ziemię sandomierską, która na okres jego małoletniości była zarządzana przez matkę. W czasie dzieciństwa na zamku w Łęczycy Henryk poznawał dzieje Rolanda, Króla Artura, Karola Wielkiego, czy swojego wielkiego przodka Bolesława Chrobrego. Wychowanie zgodne z kodeksem rycerskim ukształtowało młodego księcia, który już jako dorosły nie zdecydował się na czynny udział w polityce krajowej naznaczonej wewnętrzną niezgodą płynącą z rozbicia dzielnicowego kraju. Nie znosił, gdy nazywano go księciem – swym rycerzom i poddanym kazał określać się mianem „syna księcia Bolesława” bądź „rodzonym bratem Bolesława”. Pozostawił doczesne sprawy, by poświęcić się idei krucjatowej, zapoczątkowanej przez papieża Urbana II na synodzie w Clermont, kiedy to ojciec święty wezwał do odebrania z rąk Saracenów Bożego Grobu. Propagowana przez Kościół idea krucjat zakładała, że udział w świętej wojnie jest obowiązkiem każdego rycerza, a sprawie wyzwolenia Jerozolimy należy poświęcić się całkowicie. 

Wojownik Chrystusa 

Do żeniaczki się nie palił, za to zaczął zbierać wokół siebie rycerzy chętnych do wyruszenia do Bożego Grobu. Jak podają źródła historyczne książę Henryk wraz ze swoim pocztem udał się do Jerozolimy w 1154 r. (niektórzy wskazują jako początek wyprawy rok 1153, a nawet 1152). O noclegi nie musieli się martwić – jako wojownicy Chrystusa mieli zagwarantowany pobyt w każdym chrześcijańskim klasztorze. O tym co działo się z księciem i jego kompanami na miejscu wiemy niewiele. „Gdy szczęśliwie dotarł do Ziemi Świętej i uczcił Grób Święty, przyłączył się do wojska króla jerozolimskiego Baldwina” – pisał Długosz w swych „Rocznikach, czyli kronikach sławnego królestwa polskiego”. Na temat tego czy polscy krzyżowcy uczestniczyli w jakiś walkach (a jeśli tak, to w jakich?) możemy jedynie domniemywać. W 1153 r., jeżeli książę ze swym orszakiem był w tym czasie w Ziemi Świętej, być może brał udział w oblężeniu Askalonu. W roku następnym krzyżowcy natomiast odbili z rąk muzułmanów Damaszek. Długosz podsumowywał wyprawę polskiego księcia tak: „Pełniąc bardzo dzielnie powinność rycerską w walce z Saracenami, marzył o zdobyciu palmy męczeńskiej. Ale los nie dał mu wtedy tego osiągnąć. Spędziwszy tam rok cały, kiedy padła część jego żołnierzy, częściowo w tych walkach, częściowo wskutek niedogodnego klimatu, wrócił zdrowy do kraju”.

Szachista i dobry gospodarz 

Po powrocie Henryk był traktowany jak bohater – został otoczony wielkim uznaniem, a nawet uwielbieniem. „Zarówno jego bracia Bolesław i Mieczysław, jak i wszyscy panowie polscy, przyjęli go z ogromną czcią i szczerą radością. Dzięki jego opowiadaniom, zaczęły się szerzyć i rozpowszechniać wiadomości o stanie, położeniu i organizacji Ziemi Świętej oraz o zawziętych i krwawych walkach prowadzonych z barbarzyńcami w jej obronie” – odnotował Długosz. Co ciekawe, to właśnie Henrykowi Sandomierskiemu przypisuje się wypromowanie w ówczesnej Polsce gry w szachy, jedną z siedmiu rycerskich umiejętności, mającą doskonalić intelekt i podnosić poziom obycia towarzyskiego. Zapał do spędzania czasu przy szachownicy sandomierski książę miał przywieźć właśnie z pielgrzymki do Jerozolimy. Jednak dużo ważniejsze od poznania szachowych arkanów było spotkanie podczas wyprawy do Jerozolimy rycerskiego zakonu joannitów. Ich ideały tak bardzo spodobały się księciu, że postanowił on sprowadzić ich do ojczyzny. Przekazał we wsi Zagość nad Nidą komandorię, szpital i kościół oraz nadał zakonnikom szereg przywilejów. Placówka ta stała się pierwszą siedzibą joannitów w Polsce. Książe zajął się też intensywnie swym księstwem, okazując się niezwykle pragmatycznych i skutecznym gospodarzem. Idea krucjat nadal jednak w nim żyła. Długosz wspominał, że „stale myślał o wielkich sprawach, dzięki którym mogłaby jego cnota zajaśnieć i miłosierdzie Boże dać się przebłagać”. Dlatego w końcu zdecydował się na udział w wyprawie na „niewiernych Prusów” organizowanej przez swojego brata Bolesława Kędzierzawego. Niestety, przekupieni przewodnicy, wprowadzili wojska książąt w zasadzkę, z której Henryk nie wyszedł żywy, zdobywając w ten sposób upragnioną palmę męczeństwa. Długosz, wspominając ostatnie chwile księcia-krzyżowca, pisał: „Pierwej wyzionął ducha, niż zaniechał wojny. Wolał, straciwszy mężnie czoło [wojska], umrzeć, niż żyć w hańbie. Przebity, umierając, zsunął się na ziemię, by skonać”. Jak podkreśla pisarz Andrzej Sarwa Henryk Sandomierski był przykładem bohaterstwa i honoru. Prawdziwym świadkiem wiary. „Jest to chyba jedna z najodpowiedniejszych postaci z okresu średniowiecza. Nie był żadnym awanturnikiem ani krwawym rycerzem, lecz prawdziwie katolickim władcą, który z autentycznie przeżywanej wiary podjął decyzję wyruszenia na krucjatę”. Sandomierczyka pochowano w ufundowanej przez niego XII-wiecznej kolegiacie romańskiej w Wiślicy. Obok grobowca, na posadzce krypty, napisano: Hi conculari querunt ut in astra levari possint et pariter, co znaczy: „Ci chcą być podeptani, aby mogli być wzniesieni ku gwiazdom”.


Brak dostępu do ankiet

Aby wziąć udział w ankiecie musisz posiadać konto oraz musisz być zalogowany.



Skip to content