Józef Władysław Bednarz (1879–1939)

Talenty

  • Humanista
  • Naukowca
  • Opiekun zdrowia
  • Społecznik

Profil

Działacz niepodległościowy, społecznik i reformator, ale przede wszystkim lekarz-psychiatra. Chociaż mógł się ratować, postanowił zostać ze swoimi pacjentami do końca. Został zamordowany przez Niemców niedługo po rozpoczęciu II wojny światowej.

Biografia

Urodził się na terenie Gruzji, w Tbilisi, w rodzinie polskich zesłańców. Jego ojciec był pracownikiem kolei. Józef ukończył naukę w gimnazjum ze złotym medalem za wyniki w nauce. Studiował na Cesarskiej Wojskowej Akademii Medycznej w Sankt Petersburgu. Jednym z najzdolniejszych studentów zainteresował się pionierów rosyjskiej psychiatrii Władimir Michajłowicz Biechtieriew. 

Ładunki wybuchowe i więzienie 

Podczas studiów Bednarz wstąpił w szeregi Polskiej Partii Socjalistycznej, aktywnie włączając się w działania przeciwko caratowi. Początkowo zajmował się przerzutem bibuły przez granicę fińsko-rosyjską. Później starał się pozyskać w Rosji broń i materiały wybuchowe potrzebne w walce o odrodzenie Polski. Zawodowo związał się ze szpitalem psychiatrycznym w podwarszawskich Tworkach. Cały czas prowadził przy tym działalność konspiracyjną, która polegała na nadzorowaniu produkcji ładunków wybuchowych oraz ich przechowywaniu. Wykorzystywał placówki szpitalne jako punkty przerzutowe broni i zaopatrzenia. Z powodu swojej patriotycznej aktywności został aresztowany przez Rosjan. Wytoczono mu proces, podczas którego został osadzony w pawilonie X warszawskiej cytadeli. Wobec fiaska dochodzenia władze zmusiły go do opuszczenia terytorium Królestwa Polskiego. Wyjechał do Austro-Węgier, gdzie rozpoczął pracę w sanatorium dla chorych na choroby układu oddechowego w Zakopanem. 

Wizjoner 

Już w odrodzonej Rzeczpospolitej, na początku lat 30., przybył na teren Pomorza Gdańskiego, gdzie m.in. kierował jednym z największych szpitali psychiatrycznych w ówczesnej Polsce – Krajowym Zakładem Psychiatrycznym w Świeciu nad Wisłą. Doktor Bednarz przez współpracowników uważany był za świetnego organizatora i wizjonera. Od samego początku prowadzonym ośrodku stosował nowoczesne metody ułatwiające leczenie. Nie traktował chorych jak przedmiotów wymagających unieruchomienia i stałego nadzoru poprzez odurzenie lekami uspokajającymi, lecz osoby, którym należy się indywidualne podejście (co w tamtym czasach wcale nie było takie oczywiste!). Z tego powodu oprócz psychiatrii klinicznej Bednarz wprowadził do szpitala elementy terapii zajęciowej, które znacząco wpłynęło na poprawę stanu wielu chorych. Systematycznie odwiedzał swoich podopiecznych, a jednocześnie wymagał empatii od personelu zakładu. Podjął także decyzję o likwidacji wysokich murów rozdzielających poszczególne pawilony szpitalne, co miało zmniejszyć szkodliwe odczucie separacji i wyobcowania. Dzięki temu zakład przestał się kojarzyć z aresztem lub więzieniem, a zaczął przypominać zwykłą placówkę szpitalną. Bednarz prowadził jednocześnie ożywioną działalność publicystyczną i naukową. Brał udział w licznych sympozjach i konferencjach, a jego artykuły ukazywały się na łamach „Rocznika Psychiatrycznego”, „Nowin Psychiatrycznych” oraz „Medycyny Warszawskiej”.  Teorie i postulaty wysuwane w tych tekstach cechowały się dużą innowacyjnością i odkrywczością, dzięki czemu ich autor stawał się coraz lepiej znany w kręgach naukowych, zarówno w kraju, jak i za granicą. 

Przeciwko eugenice 

Otwarcie przeciwstawiał się popularnym w Niemczech i przenikającym na grunt polski teoriom związanym z „higieną rasową” i eugeniką. Pierwsze akty prawne służące zachowaniu czystości rasy zostały wydane przez rząd III Rzeszy i podpisane przez Adolfa Hitlera już 14 lipca 1933 r. Ustawa obejmowała obowiązkiem sterylizacji osób cierpiących na upośledzenie umysłowe, schizofrenię, padaczkę, psychozy. Nowe prawo nakładało również na lekarzy obowiązek urzędowego zgłaszania osób posiadających jakiekolwiek wady genetyczne. Wprowadzone przepisy uwidoczniły się nawet w zmianie encyklopedycznej definicji eutanazji, która od „łaski śmierci” ewoluowała w kierunku „skrócenia życia niewartego życia”. Również niektórzy przedstawiciele polskiego środowiska lekarskiego podejmowali próby przeniesienia rozwiązań zastosowanych przez III Rzeszę. Grupie lekarzy zafascynowanych koncepcją „higieny rasowej” sprzeciwiła się większość autorytetów tworzących przedwojenną polską psychiatrię. Wśród osób uznających daleko posuniętą eugenikę za kierunek „nierokujący żadnych szans na redukcję występowania zaburzeń” był Józef Bednarz. Lekarz wyraził też swój zdecydowany sprzeciw wobec stosowania przymusowej sterylizacji wśród podopiecznych zakładów psychiatrycznych. „Miarą człowieczeństwa jest stosunek do ludzi chorych psychicznie” – powtarzał. 

Kapitan ostatni opuszcza swój statek

Wypromowana przez Hitlera pseudonauka poparta eugeniczną argumentacją wpisywała się w zbrodnicze plany realizowane na masową skalę od 1 września 1939 r. Na ziemiach polskich zajętych przez wojska niemieckie zapoczątkowany został wówczas proces fizycznej likwidacji osób upośledzonych oraz z zaburzeniami psychicznymi. Akcja nosząca kryptonim „T-4” polegała na fizycznej „eliminacji życia niewartego życia”. Zdaniem niemieckich naukowców i lekarzy chorych psychicznie należało uznać za „ludzi pozbawionych duszy – puste skorupy”. Zbrodnicza machina nie ominęła kierowanego przez doktora Bednarza zakłady psychiatrycznego. Przeczuwając co się wydarzy, dyrektor zaangażował się w ratowanie pacjentów wypisując ich do domu lub umieszczając u zaufanych ludzi m.in. w domach członków personelu medycznego. Krótko po tym Bednarz został objęty aresztem domowym i otrzymał kategoryczny zakaz opuszczenia terenu szpitala. Wielokrotnie podejmowano próby namówienia go, żeby ratował siebie i uciekł. Nawet niemieccy lekarze nakłaniali byłego już dyrektora do opuszczenia szpitala. On jednak odmówił – postanowił do końca towarzyszyć swoim pacjentom.  Krótko po zamordowaniu psychicznie chorych, Bednarz najprawdopodobniej 11 listopada 1939 r. został wywieziony w kierunku żwirowni w miejscowości Grupa. Okoliczności śmierci doktora Bednarza pozostają nieznane. Można jedynie domniemywać, że został on rozstrzelany lub zatłuczony na śmierć przez esesmanów lub członków Selbstschutzu. W chwili śmierci miał 60 lat. „Gdyśmy u początku wojny żegnali dyrektora, udając się na tułaczkę, powiedział, że kapitan ostatni opuszcza swój statek. Hitlerowcy zlikwidowali najpierw jego statek, a potem jego samego” – wspominał Kazimierz Romanowski, współpracownik lekarza.  


Brak dostępu do ankiet

Aby wziąć udział w ankiecie musisz posiadać konto oraz musisz być zalogowany.



Skip to content