Włodzimierz Fijałkowski (1917-2003)

Talenty

  • Humanista
  • Opiekun zdrowia
  • Społecznik

Profil

Wybitny lekarz, ginekolog i położnik. Znany w Polsce, a także na świecie, jako twórca polskiego modelu Szkoły Rodzenia. Popularyzator wiedzy z zakresu naturalnego planowania rodziny i psychologii prenatalnej. Jego poglądy na życie, małżeństwo i rodzinę ukształtował pobyt w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau.

Biografia

„Tego nieugiętego człowieka (…) nie złamały ani pobyt w hitlerowskim obozie, ani lata komunistycznego reżimu” – wspominała prof. Fijałkowskiego Maria Wilczek, redaktor naczelna „List do Pani”. Urodził się w Bobrownikach nad Wisłą. Studia medyczna w Szkole Podchorążych Sanitarnych na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego przerwał atak Niemiec na Polskę. Kontynuował naukę w tajnym nauczaniu. Został zatrzymany podczas jednej z łapanek dwa tygodnie po zdaniu egzaminów. „Widocznie coś się w okolicy wydarzyło, bo Niemcy zatrzymali samochód. Wydałem im się podejrzany. To się nie musiało zdarzyć, ale się zdarzyło”. Znaleziono przy nim narzędzia lekarskie, co dało podstawę do oskarżenia go o udzielanie pomocy „bandytom”. Trafił do niemieckiej niewoli. Początkowo był więziony w Radomiu, gdzie poddano go brutalnemu przesłuchaniu. „SS chciało wydobyć ze mnie informacje na temat mojego brata, działającego w podziemiu. Ceną za moje milczenie był obóz” – opowiadał po latach. 

Jęzory ognia z krematoryjnych kominów 

W lecie 1943 r. został wywieziony z radomskiego więzienia do obozu w Auschwitz-Birkenau. Tak wspominał ten czas: „Gdy z więzienia przez trzy dni wieziono nas do Oświęcimia i wreszcie zobaczyłem światło dzienne, był taki przepiękny dzień. To słońce tak mnie oczarowało, że zapomniałem o wszystkim. Widziałem tylko piękno tego świata. Ale trwało to krótko, bo w pewnym momencie jak zobaczyłem, że ktoś się przewraca, chciałem mu pomóc i otrzymałem cios, że ja w ogóle tutaj cośkolwiek chcę zrobić. Uświadomiłem sobie, że jestem wszak więźniem Oświęcimia”. Fijałkowski był relatywnie dobrze traktowany z racji zawodu – został „obozowym lekarzem”. „Pomagał ludziom chociażby chlebem, bo dostawał dużo prowiantu jak na obóz oświęcimski” – mówił później Stanisław Szwarc-Bronikowski. W obozie Birkenau Włodzimierzowi przydzielono do pomocy jako sanitariusza poetę i pisarza Tadeusza Borowskiego. Wspólnie patrzyli nocą na ogniste jęzory wydobywające się z kominów krematoriów i mieli przeświadczenie, że jeżeli istnieje piekło, to są właśnie na jego dnie. „Wtedy to, zdając sobie sprawę z tego, że świat w to nie uwierzy, poprzysięgli sobie w obliczu tego ognia, że jeżeli los okaże się łaskawy, będą do końca życia głosić prawdę o tym, co widzą ich oczy. W łunie tego ognia Włodzimierz pewnie nieraz, jak o tym potem wspominał, poprzysięgał sobie, że nie tylko będzie mówił prawdę, ale jako lekarz będzie też jej sługą, będzie bronił życia i promował je, w każdej jego postaci, zwłaszcza wtedy, gdy będzie bezradne, zależne, pogardzane, odrzucane, zagrożone śmiercią” – pisała prof. Dorota Kornas-Biela. Po Auschwitz Fijałkowski był przenoszony do innych obozów na terenie Niemiec. Po wojnie kontynuował studia w Edynburgu. 

Przeciwnik aborcji 

Po powrocie do kraju początkowo pracował w Klinice Położnictwa i Chorób Kobiecych w Gdańsku, gdzie uzyskał II stopień specjalizacji oraz doktorat w zakresie nauk medycznych. Następnie pracował w Bystrzycy Kłodzkiej. W 1955 r. rozpoczął pracę w Klinice Ginekologii i Położnictwa w Łodzi. W latach 50. XX wieku zorganizował doświadczalny kurs profilaktyki porodowej, na którym kształtował się polski model Szkoły Rodzenia. Główną przeszkodą w jego rozwoju zawodowym było wprowadzenie w 1956 r. ustawy „O dopuszczalności przerywania ciąży”. Uczelniana komórka PZPR usiłowała zablokować jego przewód habilitacyjny, jednak pracę „Szkoła Rodzenia oparta na podstawach psychologicznych” zatwierdziła ostatecznie Centralna Komisja Kwalifikacyjna. Komuniści dopięli jednak swego i doprowadzili do zwolnienia Fijałkowskiego. W roku 1981 został przywrócony do pracy. Dwa lata później przygotowaniem do porodu objął także ojców. Przez 40 lat działalności Szkoły Rodzenia skorzystało z niej ok. 40 tys. matek i ojców. W 1992 r. Rada Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Łodzi nadała mu stopień profesora. W głoszonym przez siebie tzw. Scalonym Programie Prokreacji Ekologicznej prof. Fijałkowski rozwinął postulaty dotyczące naturalnego planowania rodziny, promocji zdrowia rodzinnego i wychowania do życia w małżeństwie. Program ten opierał na postulacie promocji zdrowia wysuniętym przez Światową Organizację Zdrowia. Program zakładał m.in. zharmonizowane dwurodzicielstwo jako jeden z punktów programu szkoły rodzenia. Znajdował się on u podstaw nowego modelu rodziny, w którym „przygotowanie do ról rodzicielskich umożliwia lepszą współpracę małżonków”, a „ukazywanie dziewictwa jest stanem umożliwiającym twórczy dialog obu płci, a promocja czystości i akceptacja wstydliwości jako naturalnej osłony sfery intymnej człowieka tworzy odpowiedni klimat w procesie dojrzewania do roli małżonka i rodzica”. 

Książki, artykuły i… wdzięczność 

Pozostawił ogromny dorobek naukowy i popularyzatorski, m.in. ponad tysiąc artykułów i 26 książek wydawanych w wielotysięcznych nakładach, wielokrotnie wznawianych i tłumaczonych na języki obce. Swoje publikacje kierował do szerokich kręgów czytelników, do wszystkich zaangażowanych w dzieło ochrony macierzyństwa i poczętego dziecka, do lekarzy i położnych, psychologów, socjologów, pedagogów i polityków, a przede wszystkim do matek i ojców. „Rodząc swoje pierwsze dziecko, znarkotyzowana znieczuleniami, w pozycji horyzontalnej i przywiązana do szpitalnego łóżka kabelkami urządzenia KTG, nie znałam nazwiska Włodzimierza Fijałkowskiego. A to dzięki niemu mógł być przy mnie mój mąż i razem ze mną uczestniczyć (nawet bardziej świadomie niż ja) w cudzie narodzin naszego wspólnego przecież dziecka (…). Drugie dziecko rodziłam, wierząc, że poród nie musi boleć, i to nie dzięki środkom znieczulającym. Dzięki temu mogę powiedzieć, że to prawda, poród może być wspaniałym przeżyciem, najcudowniejszą chwilą w życiu. Nie zabrano mi dziecka do izolatki pełnej płaczących noworodków, położono je na brzuchu, a mój mąż przecinał pępowinę. Nigdy tej chwili nie zapomnę. Mam wiele do zawdzięczenia prof. Fijałkowskiemu” – wspominała Natalia Budzyńska.  


Brak dostępu do ankiet

Aby wziąć udział w ankiecie musisz posiadać konto oraz musisz być zalogowany.



Skip to content