Zbigniew Religa (1938-2009)

Talenty

  • Naukowca
  • Opiekun zdrowia
  • Społecznik

Profil

Klął jak szewc, a palił jak smok. Narzucał sobie i innym mordercze tempo pracy. Już za życia stał się legendą polskiej kardiochirurgii. „Miał duszę sportowca, lubił się ścigać” – mówili biografowie Religi Dariusz Kortko i Judyta Watoła.

Biografia

Zbigniew Religa urodził się w Miedniewicach, niedaleko Żyrardowa. Jego ojciec był tam dyrektorem szkoły, a po wojnie zaproponowano mu najpierw posadę w Skierniewicach, później zaś w Warszawie, gdzie na Żoliborzu dorastał Zbigniew. W liceum nazywano go „misiem”, a jego szkolni koledzy wspominali, że Religa chciał być dobry w niemal wszystkim, za co się zabrał. M.in. uprawiał boks. Sportowa rywalizacja bardzo mu odpowiadała. 

Między USA a Polską

Wybrał medycynę.  Momentem przełomowym w życiu przyszłego profesora był trzeci rok studiów. „Wówczas kolega namówił go na wizytę w sali operacyjnej. Gdy do niej wszedł, już nie chciał wyjść. I wtedy postanowił, że zostanie kardiochirurgiem” – podkreślał Kortko. „Gdy kilka lat później kończył studia, na swoim koncie miał już ponad 100 samodzielnie przeprowadzonych operacji. I choć były to proste zabiegi, jego koledzy nie mieli nawet polowy takich osiągnięć”. Przez kilkanaście kolejnych lat pracował w Szpitalu Wolskim w Warszawie, uzyskując kolejne stopnie specjalizacji w chirurgii. Najwięcej zawodowego doświadczenia zdobył jednak w USA. Po raz pierwszy poleciał tam na początku lat siedemdziesiątych, by pracować w Mercy Medical Center na Long Island, pod okiem prof. Adama Wesołowskiego – Polaka, ale z czwartego już pokolenia emigrantów. Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych był jedynym w Polsce lekarzem, który potrafił operować m.in. tętnice kręgowe, co stawiało go o poziom wyżej w hierarchii zawodowej. Kiedy tylko nadarzyła się kolejna okazja wyjazdu, w roku 1975, złożył wniosek o rezydenturę na oddziale kardiochirurgii w szpitalu w Detroit. Spotkał tam Adriana Kantrowitza – jednego z najwybitniejszych chirurgów na świecie. To właśnie ten uczony pierwszy przeszczepił człowiekowi serce w USA. Pod okiem naukowca Religa pracował bardzo intensywnie – podobno niemal nie wychodził ze szpitala. Otrzymał propozycję pozostania w Detroit na stałe, ale zdecydował się wrócić do kraju.  

Dylematy natury religijnej

Kilka lat po powrocie z USA Religa otrzymał propozycję objęcia Kliniki Kardiologii Wojewódzkiego Ośrodka Kardiologii w Zabrzu. Przyjął ją, zbudował nowy zespół złożony z młodych lekarzy. „Religa był inny niż ordynatorzy w większości polskich szpitali. Zamiast sprawować niepodzielną władzę, zawsze był dostępny dla wszystkich, którzy chcieli z nim porozmawiać” – tłumaczył Kortko. „Zdarzały się jednak sytuacje, w których pod wpływem gniewu zwalniał ludzi z pracy. Potem dziwił się, że ten ktoś już nie pracuje, więc z czasem personel szpitala po prostu takie «zwolnienia» zaczął traktować jak zwykłą reprymendę. Bo prof. Religa nie chował urazy, na nikogo nie gniewał się długo”. Priorytetem dla prof. Religi stały się przeszczepy serca. Co ciekawe, sam agnostyk, miał wiele dylematów natury moralnej i religijnej. Przed podjęciem się pierwszej operacji przeszczepu serca rozmawiał m.in. z ks. Józefem Tischnerem. W październiku 1985 r. dokonał udanego przeszczepu u Józefa Krawczyka. Niemal wprost z sali operacyjnej powiadomił media. Religa był na ustach całej Polski. Entuzjazm nie minął nawet wówczas, gdy Krawczyk umarł tydzień później. „Wiadomo było, że operacja się udała i serce pracowało jak należy – w tym wypadku zawiniła wątroba, która zareagowała krwotokiem na podane leki przeciwodrzutowe. Następny pacjent umarł po miesiącu, ale i w tym przypadku nie serce, lecz nerki były przyczyną zgonu. Dopiero czwarty pacjent opuścił szpital o własnych siłach”. W 1991 r. Religa po raz pierwszy podłączył sztuczne serce u chorego oczekującego na dawcę narządu – z pełnym powodzeniem.  

Serce świni

Religa eksperymentował też z przeszczepami odzwierzęcymi m.in. wszczepiając serce świni jednemu ze swoich pacjentów. „Pacjent już umierał, wtedy to zrobiliśmy. Sukces polegał na tym, że jako pierwsi na świecie udowodniliśmy, że może nie dojść do nadostrego odrzutu organu od zwierzęcia. Taka reakcja następuje w ciągu kilku minut” – wspominał Religa. „Świnia była wcześniej przygotowana immunologicznie. Pacjent żył 24 godziny i zmarł z mojej winy. Był to olbrzymi mężczyzna, koszykarz, prawie dwa metry wzrostu, a świnia była typowa, jej serce nie było przygotowane do pracy w tak dużym organizmie, to serce po prostu nie wytrzymało obciążenia. Wtedy nie wpadłem na to, że tak może być” – wyjaśniał. Zdaniem profesora próby z ksenoprzeszczepami wstrzymano, bo „świat obawia się pojawienia się u człowieka nowych chorób odzwierzęcych”. W pewnym momencie prof. Religa porzucił medycynę dla polityki. Jako lekarz mógł uratować życie setkom osób. A jako minister zdrowia decydował już o zdrowiu milionów rodaków. „Byłem lekarzem przez 44 lata. Znam bolączki służby zdrowia. Do bycia ministrem byłem dobrze przygotowany, bo wcześniej zebrałem grupę kilkudziesięciu osób, z którymi dyskutowałem nad reformą ochrony zdrowia. Część z tamtych pomysłów uważam w tej chwili za idiotyczne, np. złym rozwiązaniem było proponowanie podziału NFZ na kilka funduszy. Powinien działać silny NFZ i konkurencja w postaci prywatnych funduszy zdrowotnych” – tłumaczył swoje motywacje Religa. 

Papierochy i nowotwór

Palić zaczął jeszcze w liceum. „Sporty”, bez filtra, o zapachu asfaltu – opisali autorzy książki „Religa. Biografia najsłynniejszego polskiego kardiochirurga”. W sumie papierosy towarzyszyły Relidze przez 55 lat życia. Nałogu nie przerwały ani medyczne studia, ani późniejsza praca zawodowa. W marcu 2007 r. wykryto u niego nowotwór płuc. Zmarł dwa lata później. Wielu onkologów miało żal do Religi jako lekarza, że nigdy publicznie nie powiązał swej choroby z wieloletnim nałogiem palenia. 


Brak dostępu do ankiet

Aby wziąć udział w ankiecie musisz posiadać konto oraz musisz być zalogowany.



Skip to content