Zdzisław Beksiński (1929-2005)

Talenty

  • Artysta

Profil

Malarz, grafik, fotograf. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich twórców na świecie. Jego dziełami inspirowali się m.in. Guillermo del Toro czy Tomasz Bagiński.

Biografia

Urodził się w Sanoku, mieście, z którym rodzina Beksińskich związana była od pokoleń. Jego przodkowie zakładali fabrykę kotłów, która po latach przekształciła się w słynny zakład Autosan. Ojciec Stanisław służył w armii generała Hallera i działał w Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół”. Matka była nauczycielką i malarką. Gdy miał dziesięć lat, wybuchła II wojna światowa. „Wydaje mi się, że na filmach, które później oglądałem, wyglądała ona o wiele efektowniej niż w rzeczywistości” – przyznawał. 

Wyprzedzał epokę

Zdzisław początkowo chciał został reżyserem filmowym. „Mój ojciec, który był pragmatykiem, szybko obliczył, że jako reżyser nie znajdę pracy. Natomiast w kraju zniszczonym przez wojnę na pewno nie grozi mi bezrobocie w zawodzie architekta. Ponieważ byłem posłusznym dzieckiem, posłuchałem ojca i w 1947 r. zdałem egzaminy na Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej” – wspominał. Uzyskał tytuł inżyniera architekta pięć lat później. Najpierw pracował w Krakowie, później w Rzeszowie. W końcu wrócił do rodzinnego miasta, gdzie zatrudnienie znalazł w Sanockiej Fabryce Autobusów „Autosan”. Tam projektował nadwozia pojazdów produkowanych w zakładzie. Zaczął interesować się fotografią. Jego zdjęcia przedstawiały ludzkie postacie, często w niecodziennych pozach – skulone, jakby zalęknione modelki były owinięte sznurkami, ich ciała były zdeformowane. „W latach 50. w stalinowsko-gomułkowskiej Polsce, w dalekim Sanoku, przy prawie żadnych możliwościach technicznych Beksiński wszedł w historię światowej fotografii. Jego twórczość była fenomenalna, nosił ją w sobie i właściwie realizował fotografie, które widział pod powiekami i w sercu. Wyprzedził wtedy większość kierunków awangardowych sztuki aż po lata 70.” – oceniał Wiesław Ochman, śpiewak operowy i przyjaciel Beksińskiego. Artysta w dziedzinie fotografii był prekursorem body-artu, konceptualizmu i sztuki fotomedialnej. Coraz bardziej przeszkadzała mu jednak niemożność ingerencji w otrzymany pozytywowy obraz. Ostatnie swoje nadzieje około 1960 r. wiązał jeszcze z fotomontażem, ale projekty nie wyszły poza fazę prób. Z tych powodów odszedł od fotografii i skupił się na malarstwie. 

Nie nawiązuję do niczego 

Początkowo odwoływał się do treści egzystencjalnych. Wykonywał też prace o ekspresjonistyczno-turpistycznej formie. „W młodości inspirował mnie Artur Grottger i tego typu malarstwo. Duży wpływ wywarł na mnie także Picasso, ale to nic oryginalnego (…). Myślę, że o wiele większe znaczenie dla mojego malarstwa miała literatura, zwłaszcza utwory Franza Kafki, do którego nadal mam duży sentyment” – przyznawał Beksiński w jednym z wywiadów. Sam najbardziej znany był tzw. fantastycznego okresu twórczości, kiedy malował obrazy przesiąknięte indywidualnym stylem, nawiązującym do apokaliptycznych wizji. Inspirację do dzieł czerpał z wizji nawiedzających go w trakcie snu. Malowanie pomagało mu oswoić dręczący go nieustannie lęk przed śmiercią. Malował, jak sam twierdził, dla siebie samego. Obrazami dzielił się z innymi jedynie po to, by mieć za co żyć. „Nie wiem, co znaczy coś, co namalowałem na obrazie i czemu to ma służyć. Natomiast chciałbym, aby poruszyło widzem na tyle, na ile poruszyło mną, gdy to robiłem. W twarzach, które maluję, szukam bryły, oświetlenia i plastycznego wyrazu, natomiast na pewno nie szukałem psychologii. Nigdy nic celowo nie opowiadam, nie nawiązuję do niczego. Po prostu coś przychodzi mi do głowy i ja to chcę zrobić. Nie mam w ogóle zamiaru niczego opowiedzieć” – tłumaczył w jednym z wywiadów. 

Absolutna wolność

W drugiej połowie 90. Beksiński zainteresował się grafiką komputerową, tworząc fotomontaże nawiązujące do artystycznej fotografii z pierwszych lat twórczości. „Grafika komputerowa tak mnie wciągnęła, że nie wytrzymuję przy sztalugach, tylko stale biegnę do komputera i właściwie to głównie przy nim siedzę” – mówił w 1999 r. Kilka dni przed 76 urodzinami Zdzisława Beksińskiego zamordował syn małżeństwa pomagającego artyście w pracach domowych. „Jestem introwertykiem w niewielkim stopniu wrażliwym na rzeczywistość. Nie mam żadnego credo artystycznego. Nigdy nie zadawałem sobie pytania, co jest dla mnie najważniejsze, ale myślę, że najistotniejsza jest dla mnie absolutna wolność – mówił w rozmowie z Hanną Marią Gizą na krótko przed śmiercią. 


Brak dostępu do ankiet

Aby wziąć udział w ankiecie musisz posiadać konto oraz musisz być zalogowany.



Skip to content